1
Po co polskiej armii śmigłowiec wielozadaniowy?
2
Od projektu do produkcji. Historia śmigłowca AW101
3
Wyposażenie i możliwości śmigłowców do zwalczania okrętów podwodnych
4
Ratownicze możliwości śmigłowca AW101
5
Co kryje w sobie AW101? Przegląd wyposażenia
6
Najnowocześniejszy śmigłowiec bojowy na świecie może być produkowany w Polsce. Wywiad z Marco Lupo, Szefem Biura Korporacyjnego Leonardo w Polsce

PZL-Świdnik

na Twitterze

Zobacz >>
Partner:
AW101
PODNIEBNY CZARODZIEJ
AW 101
Po co polskiej armii śmigłowiec wielozadaniowy?

"Śmigłowiec jest najbardziej uniwersalnym wehikułem zbudowanym przez człowieka", powiedział Igor Sikorski. Trudno nie zgodzić się z tym twierdzeniem "ojca helikopterów". Żaden inny, nawet najbardziej unikatowy pojazd, nie dorównuje im pod względem różnorodności wykonywanych funkcji.

Śmigłowiec wielozadaniowy, dzięki swoim osiągom oraz możliwości łatwego montażu wyposażenia, może, zgodnie z nazwą, wykonywać w armii najróżniejsze zadania. Maszyny tego typu cechują się obszerną kabiną, możliwością transportowania dużych i ciężkich ładunków oraz zdolnością do latania w różnych warunkach (np. przy złej pogodzie lub w nocy). Ich przeciwieństwem są np. małe maszyny pasażerskie lub wojskowe śmigłowce bojowe. Cechuje je duża siła ognia, ale nie mogą transportować wojska. Jednym z najbardziej uniwersalnych współczesnych śmigłowców wielozadaniowych jest AW101.

Produkowany przez Leonardo – właściciela PZL-Świdnik - AW101 jest oferowany Wojsku Polskiemu w przetargu na specjalistyczne śmigłowce do zwalczania okrętów podwodnych z jednoczesną możliwością realizacji misji ratowniczych na morzu. To największy trzysilnikowy śmigłowiec w swojej klasie, który z powodzeniem służy w wielu armiach i służbach cywilnych świata. Czy rzeczywiście jest potrzebny polskiej armii?

Wojsko Polskie było pierwotnie zainteresowane również zakupem śmigłowców do wsparcia działań wojsk specjalnych. To np. szturmy na obiekty, odbijanie zakładników czy CSAR (ang. Combat Search and Rescue), czyli ratowanie rannych z pola bitwy. Niestety przetarg nie doszedł do skutku. Idea była jednak taka, aby zakup, a przede wszystkim późniejsza eksploatacja były tańsze, oba typy maszyn miały być zbudowane na bazie jednego śmigłowca.

Pierwszy typ, jak sama nazwa wskazuje, przeznaczony jest przede wszystkim do namierzania, śledzenia oraz mierzenia łodzi podwodnych. Idealna maszyna jest więc taka, która może przez długi czas pozostawać w powietrzu w trudnych warunkach pogodowych (silne wiatry i burze nad morzem nie są wyjątkiem). Oprócz spełnienia powyższych parametrów śmigłowiec ZOP (czyli do "Zwalczania Okrętów Podwodnych") musi być odpowiednio wyposażony. Piszemy o tym w kolejnym artykule.

HELIKOPTERY UH-1D SŁUŻĄCE W ARMII AMERYKAŃSKIEJ W CZASIE WOJNY W WIETNAMIE. ZDJĘCIE Z ROKU 1966, DOMENA PUBLICZNA
Trochę Historii...

Chociaż pierwsze śmigłowce powstały już w czasie drugiej wojny światowej, to dopiero wojna w Wietnamie pokazała ich prawdziwy potencjał. Ten przegrany przez Stany Zjednoczone konflikt sprawił, że stały się nieodzownym elementem każdej armii na świecie.

Amerykanie wysłali do Wietnamu blisko 12 tysięcy śmigłowców, które służyły m.in. do: transportu wojsk, ewakuacji medycznej, zwiadu i rozpoznania, wskazywania celów dla artylerii, wsparcia jednostek naziemnych z powietrza, niszczenia umocnień, dział i pojazdów oraz do misji z wykorzystaniem wojsk specjalnych. Od czasu zakończenia wojny w Wietnamie w roku 1975 minęło ponad 40 lat, a śmigłowce zaczęły wykonywać jeszcze więcej zadań.

Właśnie tego typu AW101 stacjonują w brytyjskiej bazie powietrznej Królewskiej Marynarki Wojennej w Culdrose w Wielkiej Brytanii (otrzymały przydomek "Merlin" od słynnego czarodzieja z legendy arturiańskiej).

Leonardo Helicopters

AW101 - misje morskie

Leonardo Helicopters

AW101 - misje morskie

Leonardo Helicopters

AW101 - misje morskie

Leonardo Helicopters

AW101 - misje morskie

Leonardo Helicopters

AW101 - misje morskie

Leonardo Helicopters

AW101 - misje morskie

Leonardo Helicopters

AW101 - misje morskie

Leonardo Helicopters

AW101 - misje morskie

Oprócz specjalistycznego wyposażenia ZOP, na śmigłowcu można dodatkowo zamontować:

  • karabiny maszynowe w drzwiach,
  • kombinację torped i pocisków powietrze-woda,
  • zewnętrzne zbiorniki paliwa wydłużające zasięg oraz czas pracy.
Karabin maszynowy zamontowany w drzwiach aw101

Oprócz podstawowego zadania zwalczania okrętów morskie AW101 pełnią także misje ratunkowe i transportowe.

Drugim typem AW101 pierwotnie oferowanym Wojsku Polskiemu był śmigłowiec do poszukiwania i ratownictwa w warunkach bojowych (to wspomniany CSAR). Maszyna do takich zadań jest zazwyczaj ciężko uzbrojona oraz posiada liczne systemy obronne – np. ostrzeganie przed oświetleniem wiązką lasera, ostrzeganie przed zbliżającą się rakietą, ostrzeganie przed namierzeniem przez radar czy systemy zagłuszania łączności przeciwnika.

Tak przygotowane śmigłowce mogą pełnić wiele różnych misji, choćby transportowych, wsparcia, rozpoznania, ewakuacji i ewakuacji medycznej – w przestronnej kabinie AW101 można umieścić nawet szesnaście zestawów noszy. Najtrudniejsze z nich jest ratownictwo bojowe, które często wiąże się z koniecznością dostania się śmigłowcem daleko za linię wroga. W ramach realizacji tych misji AW101 przystosowany jest też do transportu małych pojazdów kołowych. Dzięki temu komandosi mają łatwiejsze zadanie w dotarciu do ratowanej osoby.

Pomimo ciągłego rozwijania maszyn latających, zarówno dla wojska, jak i zastosowań cywilnych, żadne rozwiązanie nie zastąpi prędko śmigłowców wielozadaniowych. Ich możliwość pionowego startu i lądowania oraz umiejętność zawisu sprawiają, że są niezastąpione na polu bitwy, nad morzem czy w ratownictwie.

HISTORIA
Od projektu do produkcji. Historia śmigłowca AW101

Śmigłowiec AW101 powstał z potrzeby stworzenia nowoczesnej maszyny do działań morskich, która byłaby dostępna tak dla wojska, jak i służb cywilnych.

Helikopter AW101 jest owocem współpracy brytyjskich zakładów lotniczych Westland Helicopters z Yeovil i włoskiej Agusty. Początkowo firmy zawiązały konsorcjum pod nazwą European Helicopters Industries, a śmigłowiec miał nazywać się EHI101. Skrócono tę nazwę do EH101 i właśnie pod nią śmigłowiec funkcjonował w początkowych fazach produkcji. Późniejsze połączenie brytyjskich i włoskich zakładów w jedną firmę (AgustaWestland) wpłynęło na zmianę ostatecznej nazwy na AW101.

Wspólnie do celu
W 1977 roku brytyjskie ministerstwo obrony wydało informację o potrzebie pozyskania nowych śmigłowców ZOP (tj. do zwalczania okrętów podwodnych). Miały one zastąpić wysłużone Westland WS-61 Sea King, które były już niewystarczającą obroną przeciwko radzieckim okrętom podwodnym. Westland Helicopters złożyła ofertę na maszynę oznaczoną WG.34 – trzysilnikowy śmigłowiec o podobnych rozmiarach co Sea King, ale o zwiększonym zasięgu, dłuższym czasie lotu i z wieloma ułatwieniami dla pilotów. W tym samym czasie włoska marynarka wojenna zaczęła się rozglądać za zamiennikiem dla swoich Sea Kingów budowanych przez Agustę. Brytyjska i włoska firma szybko porozumiały się w sprawie wspólnej budowy godnego następcy.

Prace nad prototypami trwały od późnych lat 80. aż do początku lat 90. Zbudowano kilka egzemplarzy przedprodukcyjnych mających służyć do zbadania możliwości

Fot. Phillip Capper, CC BY 2.0
AW101 to następca wysłużonych Sea Kingów

Na zdjęciu widoczna formacja czterech tych maszyn w szkockim Prestwick, rok 1972. Co ciekawe, ostatni śmigłowiec tego typu "przeszedł na emeryturę" w brytyjskiej armii dopiero 26 września 2018 roku.

nowych śmigłowców w zadaniach dla wojska i służb cywilnych. Ostatecznie w 1993 roku złożono pierwsze zamówienie na AW101. Brytyjskie Królewskie Siły Powietrzne zamówiły 22 śmigłowce. Już dwa lata później włoska marynarka wojenna zamówiła kolejne 16 sztuk. Pierwsze maszyny zaczęły trafiać w ręce brytyjskich lotników w roku 1998.

Podniebny czarodziej
W porównaniu z wysłużonymi śmigłowcami Sea King EH101 był ogromnym skokiem technologicznym. Nowa maszyna dysponowała (i do dziś dysponuje) trzema silnikami o łącznej mocy ponad 6300 KM (Sea King miał dwa silniki po 1660 KM), maksymalną prędkością 270 km/h (Sea King: 208 km/h) i ogromną kabiną zdolną pomieścić nawet ponad 30 pasażerów.

Jednak najbardziej znaczącą różnicą jest łatwość pilotażu. Piloci mówią, że AW101 kieruje się niczym dużo mniejszym śmigłowcem. Poza tym sprzęt oferuje możliwość latania w każdych warunkach pogodowych. Ostatecznie Królewska Marynarka Wojenna zamówiła 44 śmigłowce, które nazwała Merlin HM1. Dostawy trwały od 1998 do 2002 roku.

AW101 podczas misji na morzu

Oprócz marynarki Merliny zostały zamówione również przez Królewskie Siły Powietrzne. 22 śmigłowce AW101 nazwane Merlin HC3 są przeznaczone przede wszystkim do transportu wojsk, ale wykonują też zadania wsparcia pola walki, ewakuacji i CSAR (Combat Search And Rescue). Brały udział m.in. w misji na Bałkanach w 2003 roku, a także w operacjach w Iraku i Afganistanie.

AW101 w polskiej armii?
W 2005 roku AgustaWestland i Lockheed Martin zostały wybrane w konkursie VXX na dostarczenie nowego śmigłowca prezydenckiego dla Stanów Zjednoczonych. AW101 miały być dostosowane do wymagań i produkowane przy dużym udziale amerykańskich firm. Ostatecznie - głównie z uwagi na naciski polityczne - wybrano amerykańskiego producenta.

Dzięki udziałowi w tamtym przetargu AW101 jest jednak obecnie jednym z najnowocześniejszych śmigłowców wielozadaniowych na rynku. W celu spełnienia wymagań prezydenckiego przetargu śmigłowce przeszły "zabieg odmładzający": wymieniono całą elektronikę i okablowanie oraz umożliwiono łatwiejszą integrację nowych systemów w przyszłości. Ulepszono możliwości obliczeniowe komputera pokładowego, dodano duże ekrany dotykowe w kokpicie, a później – z myślą o misjach morskich - unowocześnieniu uległ sonar oraz radar Blue Kestrel. Zmiany te podniosły liczbę celów, które jednocześnie może śledzić AW101 (do 40) oraz poprawiły możliwości wykrywania łodzi podwodnych w płytkiej wodzie i umożliwiły jeszcze skuteczniejsze prowadzenie działań w nocy.

Obecnie najnowocześniejszymi wersjami śmigłowca AW101 są włoski HH-101A Ceasar dla sił specjalnych (przeznaczony do misji CSAR oraz ewakuacji medycznej) oraz AW101 przeznaczony do misji ratowniczych w ekstremalnie trudnych warunkach klimatycznych panujących w Norwegii.

A czy AW101 trafi również do Polski? Na razie jeszcze tego nie wiadomo – jest on jednak oferowany Wojsku Polskiemu w przetargu na specjalistyczne śmigłowce wielozadaniowe. Cztery maszyny mają trafić do Marynarki Wojennej RP w wersji do zwalczania okrętów podwodnych (ZOP) oraz ratownictwa morskiego. Zastąpią Mi-14 – wysłużone helikoptery rosyjskiej konstrukcji.

ZOP
Wyposażenie i możliwości śmigłowców do zwalczania okrętów podwodnych

Zadaniem śmigłowców do zwalczania okrętów podwodnych (ZOP) jest ochrona własnych okrętów oraz jednostek blisko brzegu przed śmiercionośnymi atakami okrętów podwodnych przeciwnika. W tym celu są odpowiednio przygotowane i wyposażone w specjalistyczny sprzęt.

Śmigłowiec AW101 Merlin pełni rolę strażnika wód i głębin w Królewskiej Marynarce Wojennej. Zadanie ma nie byle jakie, bo jego rejon działalności to wody i wybrzeża Zjednoczonego Królestwa. Do tej roli został odpowiednio przystosowany. Załogę stanowi pięć osób: dwóch pilotów, dowódca misji i dwóch członków załogi (obserwator oraz technik nasłuchu akustycznego). Do dyspozycji mają najnowsze rozwiązania w walce przeciw okrętom podwodnym.

Uzbrojenie
AW101 Merlin może przenosić do czterech naprowadzanych na cel torped lub bomb głębinowych. Wersja do zwalczania okrętów nawodnych może być uzbrojona w szereg pocisków powietrze-woda włącznie ze "skaczącymi" rakietami przeciwokrętowymi. Trzy wejścia do kabiny (tylna rampa oraz dwie pary drzwi po obu stronach kabiny) pozwalają na zamontowanie karabinów maszynowych.

Sensory
AW101 Merlin do zadań ZOP wyposażony jest w zanurzany sonar niskich i średnich częstotliwości. Sonar może monitorować obszar nawet do głębokości 600 metrów. Śmigłowiec jest wyposażony w rejestrator przebiegu misji, dwa wyrzutniki pław radiohydroakustycznych oraz flar i dipoli.

Kokpit
Piloci AW101 mają do dyspozycji pięć ekranów o wysokiej rozdzielczości (tzw. "glass cockpit"),

Bomba głębinowa MK11 MOD 3

Ładunki te służą w brytyjskiej marynarce wojennej od 1971 roku. Dziś stosuje się je głównie pomocniczo - zostały wyparte przez bardziej precyzyjne środki (np. torpedy).

które wyświetlają informacje o maszynie, misji, otoczeniu i pogodzie. Kokpit wykonany jest w technologii kompatybilnej z goglami noktowizyjnymi, co pozwala na wygodne prowadzenie misji w nocy.

AW101 przeznaczone do misji ZOP wyposażone są m.in. w następujące urządzenia specjalistyczne:

Kontrola lotu
Śmigłowiec jest wyposażony w cyfrowy system kontroli lotu, który jest zdublowany tak, aby w razie awarii pilot nie stracił panowania nad śmigłowcem. System zarządzania maszyną czuwa nad stabilnością śmigłowca, zaś zestaw sensorów obejmuje: laserowy żyroskop, system określenia położenia śmigłowca, dopplerowski sensor prędkości, system GPS oraz dwa wysokościomierze.

Z kolei automatyczny system kontroli lotu daje pilotom możliwość wykorzystania czteroosiowego autopilota oraz automatycznego systemu stabilizacji śmigłowca. System zapewnia jednoczesną komunikację w dwóch kierunkach i jest wyposażony w dwa komputery lotu dla zapewnienia bezpieczeństwa.

W misjach ratunkowych i poszukiwawczych załogę AW101 wspiera radionamiernik pracujący na wielu częstotliwościach.

Sonar niskich i średnich częstotliwości flash thales underwater systems

Pozwala to ekipie ratunkowej łatwo zlokalizować zaginione osoby, które korzystają z nadajników ratowniczych. Rozwiązanie to sprawdza się zarówno w warunkach cywilnych (akcje ratunkowe w górach i na morzu), oraz w warunkach bojowych (misja CSAR).

Komputer pokładowy AW101 wyposażony jest w zintegrowany system diagnostyczny. Pracuje on na zdublowanej szynie MIL-STD 1553B zapewniającej natychmiastowy transfer danych oraz bezpieczeństwo. Informuje pilotów o stanie maszyny i jednocześnie przesyła dane do jednostki naziemnej.

Silniki
AW101 Merlin zasilany jest przez trzy silniki General Electric GE CT7-8E o mocy startowej 1884 kW (2527 SHP). Dodatkowe źródło zasilania (APU – Auxilary Power Unit) zapewnia dodatkowy silnik turbowałowy o mocy 560 KVA. Służy jako zapas w powietrzu oraz jednostka zasilająca systemy podczas postoju śmigłowca na ziemi. Śmigłowiec jest wyposażony w skomputeryzowany system zarządzania paliwem i może tankować bez lądowania.

Zadania
Śmigłowiec AW101 w wersji ZOP może pełnić następujące misje:

  • przeciw okrętom podwodnym z wykorzystaniem sonaru na obszarze o średnicy 50 mil morskich (92 km) przez 190 min z 20-minutowym zapasem paliwa,
  • przeciw okrętom podwodnym z wykorzystaniem pław radiohydroakustycznych na obszarze o średnicy 100 mil morskich (184 km) przez 210 min lub na obszarze 200 mil morskich (368 km) przez 90 min,
  • przeciw okrętom nawodnym Merlin wykorzystuje radar pozahoryzontalny do namierzania jednostek przeciwnika i przekazywania informacji o nich do okrętu dowodzenia. Wykorzystując radar Kestrel, AW101 może przeczesać obszar o powierzchni ok. 200 tysięcy km kwadratowych w ciągu jednego czterogodzinnego wylotu.
CSAR
Ratownicze możliwości śmigłowca AW101

Śmigłowce AW101 przystosowane są również do wykonywania zadań z zakresu SAR oraz CSAR (dosłownie skrót oznacza "poszukiwanie i ratunek"; w warunkach cywilnych jak i bojowych). Nic nie świadczy o tym tak dobrze, jak trzy prawdziwe historie z udziałem tych maszyn.

Morze
5 marca 2017 roku centrum koordynacji akcji ratunkowych w Halifax w Kanadzie otrzymało sygnał o kutrze rybackim, nad którym załoga straciła panowanie. 5 rybaków znalazło się na łasce rozkołysanego morza i 10-metrowych fal, 250 kilometrów od brzegu. Do akcji ratunkowej został wysłany zespół ratowniczy Rescue 901 kanadyjskich Sił Powietrznych z 103. Eskadry Poszukiwawczo-Ratowniczej z Nowej Fundlandii.

Załoga ratowniczego AW101 usunęła z niego wszystkie zbędne elementy, pozostawiając jedynie absolutnie kluczowe wyposażenie. Wszystko po to, aby zaoszczędzić jak najwięcej paliwa i móc pozostać na miejscu akcji jak najdłużej. Do podjęcia mieli 5 osób, które mogły być nieprzytomne.

Już sam lot na miejsce zdarzenia okazał się wyzwaniem - zarówno dla pilota, jak i jego maszyny. Po 250 kilometrach przelotu, przy wietrze dochodzącym do 110 km/h, załoga śmigłowca ujrzała kuter rybacki miotany przez ogromne fale. Liczne elementy łodzi, maszty i anteny, pogrzebały pierwotny plan opuszczenia ratownika bezpośrednio na pokład kutra. Nowy plan zakładał, że rybacy będą pojedynczo wskakiwać do lodowatej wody i dopiero stamtąd będą podejmowani na pokład śmigłowca.

Nawet pomimo takiego "ułatwienia" zadanie nadal pozostawało dużym wyzwaniem. Dwóch zmieniających się ratowników wisiało nisko nad falami, które co chwila w nich uderzały.

Fot. Bmpower, CC BY-SA 2.5
CH-149 Cormorant.

Taką nazwę nosi AW101 służący w Kanadyjskich Królewskich Siłach Powietrznych. Na zdjęciu w czasie ćwiczeń.

W pewnym momencie suchy kombinezon jednego z nich rozerwał się i do jego wnętrza wlała się lodowata woda i drobinki lodu. Pomimo ciężkich warunków, ekipie ratowniczej udało się podjąć wszystkich pięciu rybaków i przetransportować ich do szpitala. Załoga śmigłowca ratowniczego w składzie: maj. Jim Pinhon, kpt Nicole Lively, st. kpr. Sean O'Callaghan, sierż. Damien Robinson i st. kpr. Anthony Bullen otrzymała za tę akcję wyróżnienie 2017 Cormorant Trophy.

W czasie akcji ratunkowej prędkość wiatru dochodziła do 110 km/h.

Rybacy musieli pojedynczo wskakiwać do lodowatej wody, skąd podejmowani byli przez ratowników.

Góry
W nocy z 20 na 21 lutego 2006 roku kanadyjska 442. Eskadra Poszukiwawczo-Ratownicza z bazy Kanadyjskich Sił Powietrznych w Comox otrzymała wezwanie. W miejscowości Golden w Kolumbii Brytyjskiej skoczek spadochronowy utknął na półce skalnej pionowego klifu. Do akcji ruszyła 4-osobowa ekipa ratunkowa Rescue 904 na pokładzie śmigłowca AW101 w wersji ratowniczej. Jego kanadyjska nazwa to CH-149 Cormorant.

Problemy piętrzyły się już od samego początku. Zła pogoda, niska podstawa chmur i noc uniemożliwiły bezpośredni przelot z bazy do miejsca akcji. Zamiast tego załoga Rescue 904 musiała lecieć pomiędzy górskimi graniami przy widoczności bliskiej zeru. Wykorzystując przyrządy nawigacyjne i gogle noktowizyjne, pilot CH-149

Fot. Robert Sullivan, CC BY-SA 2.0
Śmigłowce CH-149 Cormorant w czasie przelotu nad Kolumbią Brytyjską.

Cormorant doleciał do Revelstoke (500 km od bazy w Comox), gdzie uzupełnione zostało paliwo i zaplanowano dalszą część misji. Pozostałe 95 km dzielące ratowników od miejsca wypadku śmigłowiec pokonał w około 20 minut.

Pechowy skoczek spadochronowy utknął na półce skalnej znajdującej się 90 m od szczytu góry i 900 m od jej podstawy. Nie był widoczny z powietrza. Załoga śmigłowca ratowniczego musiała opierać się na wskazówkach innego pilota, sterującego statkiem powietrznym, z którego ze spadochronem wyskoczył mężczyzna. Po rozpoznaniu terenu kapitan Kleeman z kanadyjskich Sił Powietrznych podjął decyzję, że jedynym bezpiecznym sposobem na podjęcie poszkodowanego będzie tzw. "ślepe" podniesienie na wciągarce, podczas którego załoga śmigłowca nie będzie widzieć ratownika i ratowanego.

Wykonując zawis w odległości zaledwie 1,5 metra od ściany, ze śmigłowca CH-149 Cormorant zaczął opuszczać się ratownik. Po 30 metrach załoga straciła go z oczu. Jedynym środkiem łączności pozostało radio. Dopiero po zjechaniu kolejnych 50 metrów ratownik zakomunikował, że widzi rozbitka i nawiązał z nim kontakt. Mężczyzna był wyczerpany i wyziębiony. W cienkim ubraniu trzymał się kurczowo półki skalnej przez ostatnie 8 godzin.

Ratownikowi udało się bezpiecznie podjąć skoczka. Do śmigłowca, który nadal wykonywał zawis w niezwykle bliskiej odległości od ściany, mężczyźni zostali wciągnięci po pokonaniu ponad 80 metrów w pionie pośród całkowitego mroku. Skoczek spadochronowy wymagał opatrzenia ran, zapadł też na hipotermię. Na pokładzie śmigłowca udzielono mu podstawowej pomocy, a następnie przetransportowano do szpitala. Załogę ratowniczego CH-149 Cormorant stanowili: kpt Hans Kleeman, kpt Rob Johnson, st. kpr Brian Schoneberg oraz sierż. Conrad Cowan.

Widoczność była bliska zeru – piloci wykorzystali przyrządy nawigacyjne i gogle noktowizyjne.

Pechowy skoczek spadochronowy w cienkim ubraniu trzymał się półki skalnej przez 8 godzin.

Pole bitwy
1 czerwca 2007 roku porucznik Michelle Goodman z 78. Eskadry Królewskich Sił Powietrznych była dowódczynią Zespołu Szybkiego Reagowania stacjonującego na obrzeżach irackiego miasta Basra. W trakcie trwających w mieście walk szeregowy Stephen Vause został krytycznie ranny. Wojskowi medycy nie dawali mu więcej niż 15 minut życia, o ile nie zostanie w tym czasie przetransportowany do szpitala. Porucznik Goodman mogła powiedzieć, że lot i lądowanie w ogarniętym bitwą mieście byłoby zbyt ryzykowne. Decyzja należała tylko do niej. Na dowódcy leży obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa pilotom i załodze śmigłowca. Jednak porucznik Goodman podjęła się niebezpiecznego zadania.

– Gdybym to ja tam leżała, umierając, chciałabym mieć nadzieję, że ktoś jest gotów mnie stamtąd zabrać – mówiła potem w rozmowie z Daily Mail.

Goodman nie chciała zmuszać do misji kogoś, kto nie byłby gotowy na ryzyko. Wprost zapytała więc, czy każdy członek jej załogi chce lecieć.

– Powiedziałam im, że nie będzie łatwo. Wszyscy chcieli lecieć i wszyscy byli w pełni profesjonalni.

Goodman leciała nocą śmigłowcem AW101 Merlin z prędkością 260 km/h nisko nad dachami budynków, patrząc przez gogle noktowizyjne. Podchodziła do lądowania w ogniu karabinów maszynowych i tabunie kurzu poderwanego z ziemi przez podmuch wirnika nośnego.

– Kurz był tak gęsty, że nic nie widzieliśmy – mówiła dla Daily Mail.

Fot. domena publiczna.
AW101 Merlin w Iraku.

Na zdjęciu widoczny śmigłowiec podchodzący do lądowania w Al Fao, wrzesień 2008 r.

– Załoga obserwowała ziemię i kierowała mnie do celu. 5 minut zajęło nam znalezienie lądowiska.

Porucznik Goodman opowiadała później, że pomimo trzech tur w Iraku, to był pierwszy raz, gdy lądowała pod bezpośrednim ostrzałem. Za swoje bohaterstwo tej nocy została odznaczona Zaszczytnym Krzyżem Lotniczym nadawanym za "czyn męstwa, odwagi lub poświęcenia w obliczu wroga w czasie aktywnych działań w powietrzu".

AW101 podchodził do lądowania w ogniu karabinów maszynowych.

Porucznik Michelle Goodman została odznaczona Zaszczytnym Krzyżem Lotniczym.

AW101
Co kryje w sobie AW101? Przegląd wyposażenia

AW101 to śmigłowiec zaprojektowany z myślą o wykorzystaniu najnowocześniejszych technologii lotniczych i wojskowych.

Królewska Marynarka Wojenna wymagała od firm Agusta i Westland Helicopters zbudowania maszyny zdolnej do pracy w każdych, nawet najcięższych warunkach. Dlatego AW101 jest dokładnie przemyślany – i to co do najdrobniejszych szczegółów. Przyjrzyjmy się najważniejszym elementom wyposażenia oraz szczegółom budowy tego śmigłowca.

Modułowe poszycie kadłuba
Do budowy kadłuba śmigłowca wykorzystano nowoczesne stopy aluminium i litu z elementami wykonanymi z kewlaru i nomeksu. Powodują one, że AW101 jest jednocześnie lekki i odporny na uszkodzenia. Modułowa konstrukcja kadłuba pozwala na łatwą naprawę maszyny oraz szybkie dostosowanie jej do danej misji.

Zdolny do lotów w ekstremalnych warunkach
AW101 zaprojektowano z myślą o działaniu w naprawdę ciężkich warunkach. Śmigłowiec jest wyposażony w system odladzania i może pracować w temperaturach sięgających nawet −40 stopni Celsjusza. Z drugiej strony skali daje sobie radę w upale sięgającym do 50 stopni. Jest również w stanie wykonać stabilny zawis przy wietrze bocznym o prędkości 75 km/h (40 węzłów).

Drgania ograniczone o 80 proc.
Aktywny system kontroli wibracji ogranicza drgania konstrukcji o 80 proc. A to sprawia, że podróż w kabinie AW101 jest wyjątkowo wygodna. Docenili to Norwegowie, którzy zamówili śmigłowiec w wersji ratowniczej, wyposażonej nawet w… stół operacyjny.

Merlin w akcji

W brytyjskiej armii AW101 wykorzystywany jest do zwalczania okrętów podwodnych i do innych zadań, np. do misji CSAR

Nowoczesny kokpit to bezpieczeństwo pilotów
W kokpicie zainstalowane są wzmacniane fotele, które mogą wytrzymać zderzenie o sile nawet 10 G. Piloci mają też do dyspozycji zdublowane przyrządy kontrolne, ale do pełnej obsługi śmigłowca w powietrzu wystarczy jedna osoba. W kabinie znajduje się ponadto pięć kolorowych ekranów ciekłokrystalicznych, a śmigłowiec został przystosowany do obsługi w nocy przez gogle noktowizyjne, co może mieć ogromne znaczenie w przypadku niektórych misji.

Kontrola lotu
Pilotów w pracy wspierają zaawansowane systemy kontroli lotu. Smith Industries OMI SEP 20 zapewnia automatyczną stabilizację w czterech osiach oraz autopilota. Dla większego bezpieczeństwa został on zdublowany. Z kolei system nawigacyjny zawiera GPS oraz:

  • mechanizm pozycjonowania inercyjnego,
  • system wspierania lądowania ILS,
  • system pozycjonowania na podstawie radiolatarni VHF VOR,
  • automatyczny system znajdowania kierunków,
  • oraz TACAN (Tactical Air Navigation), a więc wojskowy system radionawigacji lotniczej bliskiego zasięgu.
JPACARTER, CC BY 3.0
AW101 wypuszczający flary

Uzbrojenie
W przypadku AW101 to przede wszystkim cztery torpedy BAE Systems Stingray o zasięgu do 11 km lub cztery bomby głębinowe Mk 11 Mod 3. Pojawia się też kombinacja jednych i drugich. Istnieje ponadto możliwość instalacji trzech karabinów maszynowych: dwóch w drzwiach po obu stronach kabiny i jednego na tylnej rampie.

Sensory
AW101 w wersji ZOP (tj. do zwalczania okrętów podwodnych) jest wyposażony w radar Blue Kestrel, który może skanować w zakresie pełnych 360 stopni i wykrywa obiekty w odległości nawet do 25 mil morskich. Poza tym posiada sonar zanurzany oraz pasywne boje akustyczne. Na nosie maszyny zamontowano głowicę obserwacyjną i laserowy system wykrywania przeszkód, którego sygnały mogą być zamienione w cyfrową mapę wyświetlaną na żywo.

Systemy obronne
AW101 wyposażono w system ostrzegania przed zbliżającymi się pociskami oraz przed namierzeniem wiązką lasera. Ponadto na śmigłowcu zainstalowano system oślepiania kamer podczerwonych i wyrzutnie flar.

Silnik
Śmigłowiec posiada trzy silniki turbowałowe. Każdy z nich zasilany jest osobnym zbiornikiem paliwa, a maszyna może być tankowana w zawisie, bez potrzeby lądowania. W zależności od wersji, śmigłowiec korzysta z silników: General Electric CT7-8E lub Rolls-Royce Turbomeca RTM322.

Kabina
AW101 może pochwalić się największą kabiną dostępną w tej klasie śmigłowców. Ma 6,5 m długości, 2,5 m szerokości i 183 cm wysokości. Wejście do niej jest możliwe przez szerokie drzwi (180 cm) po prawej stronie za kabiną pilotów oraz wąskie drzwi (90 cm) po lewej stronie lub tylną rampę o szerokości 2 m. We wnętrzu śmigłowca można transportować ładunek o masie do 5 ton bądź nawet 50 osób.

WYWIAD
Najnowocześniejszy śmigłowiec bojowy na świecie może być produkowany w Polsce. Wywiad z Marco Lupo, Szefem Biura Korporacyjnego Leonardo w Polsce

AW249 to nowy śmigłowiec bojowy, który powstaje na zlecenie włoskiej armii. Jest szansa, że maszyna ta będzie produkowana w Polsce. O tym, a także o zakładach PZL-Świdnik, działających w ramach koncernu Leonardo, rozmawialiśmy z Marco Lupo, Szefem Biura Korporacyjnego Leonardo w Polsce.

Bolesław Breczko, Wirtualna Polska: Jaką rolę odgrywa PZL-Świdnik w strukturach koncernu Leonardo?

Marco Lupo, Szef Biura Korporacyjnego Leonardo w Polsce: Od momentu wejścia „Świdnika” w struktury Leonardo, koncern zainwestował ponad 900 mln zł w jego modernizację i stworzenie Centrum Doskonałości Produkcji Kompozytowych Struktur Lotniczych. Jednocześnie zadbano o to, aby w PZL-Świdnik zachowano zdolność do produkowania, serwisowania, modernizacji i rozwoju wytwarzanych tam śmigłowców z rodziny W-3 Sokół i SW-4. Pokazuje to, że Leonardo na poważnie podchodzi do roli zakładów w Świdniku, które są integralnym elementem korporacji. Dziś w Świdniku zatrudniamy prawie 3000 pracowników, w tym ponad 600 inżynierów.

Na początku 2019 r. jedna z polskich agencji informacyjnych wyróżniła nas jako „Najbardziej Wiarygodny Inwestor Zagraniczny w Polsce” za dotychczasowe inwestycje w rozwój polskiego przemysłu zbrojeniowego. Cieszę się, że nasze inwestycje są zauważane.

Czym zajmują się obecnie zakłady w Świdniku?

PZL-Świdnik nie jest odosobnioną spółką w strukturach Leonardo, a integralną częścią łańcucha produkcyjnego. W Polsce budowane są m.in. kadłuby do praktycznie wszystkich śmigłowców z rodziny Leonardo, przede wszystkim zaś do modelu AW139, który jest najlepiej sprzedającym się produktem naszej dywizji śmigłowcowej.

Na przykład w zeszłym roku, Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych wybrały MH-139 w przetargu na zakup nawet 84 śmigłowców, w którym wystartowaliśmy wspólnie z firmą Boeing, będącą głównym wykonawcą umowy. Śmigłowce te bazują na naszym sztandarowym AW139 i zastąpią UH-1N Huey w misjach ochrony amerykańskich baz, w których znajdują się wyrzutnie międzykontynentalnych pocisków balistycznych oraz zadaniach z zakresu transportu personelu rządowego i sił specjalnych.

Co dalej? Jaka jest przyszłość Świdnika?

Skupiamy się na trzech obszarach. Pierwszym jest zdolność serwisowania, modernizacji i rozwoju polskiej floty śmigłowców z rodziny W-3 Sokół i SW-4.

Marco Lupo

Szef Biura Korporacyjnego Leonardo w Polsce

Drugim jest oferta na śmigłowce do zwalczania okrętów podwodnych, którą przedstawiliśmy polskiemu Ministerstwu Obrony Narodowej. Ostatnim obszarem są zdolności produkcyjne zakładów w Świdniku, które chcemy wykorzystać m.in. przy programie budowy nowego śmigłowca bojowego – AW249. To zupełnie nowa maszyna opracowywana na zlecenie włoskiego wojska, która może powstawać przy dużym udziale Polski.

Czy może już Pan powiedzieć coś na temat nowego AW249?

Według mnie może to być przełom dla Świdnika i dla polskiego przemysłu zbrojeniowego. AW249 to obecnie najnowocześniejszy śmigłowiec bojowy na rynku. We współpracy z włoskim Ministerstwem Obrony Narodowej proponujemy Polsce udział w tym programie, obejmujący wszystkie jego etapy: począwszy od projektowania, przez produkcję po sprzedaż. Oprócz nowego śmigłowca Polska zyskałaby także zdolność całkowitego serwisowania tych maszyn u siebie. Podpisaliśmy już w tej sprawie z Polską Grupą Zbrojeniową list intencyjny. Jeśli polskie MON zdecyduje się zainwestować w rozwój AW249, to duża część z tej inwestycji zostanie w Polsce i w polskich przedsiębiorstwach.

ZOBACZ AW101 W AKCJI

A co z właściwościami samego śmigłowca?

To będzie zdecydowanie najnowocześniejszy śmigłowiec bojowy na świecie. Obecnie jesteśmy na pierwszym etapie jego rozwoju, więc możemy go dokładnie dopasować do potrzeb, w tym także Polski, i zagrożeń pojawiających się na współczesnym polu walki.

Fakt, że będzie najnowocześniejszy, oznacza również, że nie będzie sprawdzony w boju.

Trudno się z tym nie zgodzić. Warto jednak podkreślić, że śmigłowiec powstaje we współpracy z włoskim wojskiem, które brało udział w wielu misjach na całym świecie, wykorzystując poprzednika AW249, czyli śmigłowiec AW129, produkowany przez Leonardo. Ponadto nie zapominajmy o ogromnym doświadczeniu naszej dywizji śmigłowcowej w dziedzinie produkcji śmigłowców wojskowych.

Trwa przetarg na śmigłowce do zwalczania okrętów podwodnych dla Wojska Polskiego. Jedynym oferentem w tej chwili jest Leonardo z modelem AW101. Jeśli MON zdecyduje się na zakup tego śmigłowca, to jaki jego procent będzie powstawał w Świdniku?

Świdnik już w tym momencie jest zaangażowany w budowę AW101. W zakładzie powstaje wiele elementów tego śmigłowca. Taką skalę produkcji utrzymamy, jeśli polskie MON zdecyduje się na zakup AW101 dla Marynarki Wojennej RP. Niestety, ale z punktu widzenia polskich podatników i naszej korporacji, nie ma ekonomicznego uzasadnienia dla uruchomienia linii produkcyjnej dla kilku maszyn.

Wspomniał Pan, że inwestycja w Polsce, w PZL-Świdnik, nie była przypadkowa. Mając doświadczenie z całego świata, jak ocenia Pan polskich inżynierów i specjalistów?

Polscy inżynierowie pracują w Leonardo ramię w ramię ze specjalistami z Włoch, Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii niemal we wszystkich realizowanych programach. Doświadczenie, ogromna wiedza i wysokie kompetencje Pańskich rodaków były i są wykorzystywane w tak przełomowych programach jak rozwój bezpilotowego śmigłowca SW-4 Solo czy AW609 Tiltrotor (red. statek powietrzny pionowego startu i lądowania, osiągający prędkość samolotu). Wspólnie z naszymi partnerami z PGZ, a precyzyjniej z inżynierami z Centrum Techniki Morskiej, uczestniczymy w europejskim programie OCEAN 2020 (red. Leonardo jest liderem programu), który ma na celu zwiększenie bezpieczeństwa na morzu. W programie tym jedną z głównych ról odgrywać będzie rozwijany w Polsce bezzałogowy Solo.

Porozmawiajmy teraz o innych dywizjach, bo nie produkujecie przecież tylko śmigłowców. Dostarczacie także myśliwce szkoleniowe Master M-346, które pod nazwą "Bielik" kupiło polskie wojsko. Na początku mieliście z nimi problemy – czy udało się je rozwiązać?

Tak, to stara historia. Przy najnowszych technologiach często zdarzają się tego typu problemy, ale już je rozwiązaliśmy. Myślę, że polskie wojsko jest zadowolone z Masterów, czego potwierdzeniem jest kolejne zamówienie podpisane w grudniu 2018 roku.

Dokonując zakupu kolejnych czterech samolotów, Polska powiększa swoją flotę tych maszyn do 16 egzemplarzy, stając się drugim największym klientem eksportowym M-346 na świecie. Oprócz Polski i Włoch, M-346 został też wybrany przez innych bardzo wymagających klientów, w tym Izrael i Singapur. To dobry samolot. Rozwijamy również jego wersję bojową – M-346 FA wyposażoną w nowoczesny radar, awionikę i system uzbrojenia.

W jakich innych obszarach jeszcze działa Leonardo?

Kontynuując wątek samolotów: jesteśmy liderem konsorcjum Eurofighter i oferujemy ten myśliwiec Polsce w ramach programu o kryptonimie "Harpia ". Wybór naszej oferty wiązałby się z rozległą współpracą przemysłową i technologiczną z polskimi przedsiębiorstwami, centrami badawczo – rozwojowymi i wojskiem. Eurofighter jest prawdziwie partnerskim programem: nie występują w nim tzw. „black boxes”, nie ma tajnego oprogramowania czy kodów źródłowych. To program, który zakłada realny transfer zdolności przemysłowych i technologii do Polski, włączając polski przemysł w największym możliwym zakresie w celu stworzenia prawdziwie polskiego samolotu. Jestem przekonany, że oferta naszego konsorcjum niesie za sobą najlepsze korzyści przemysłowe i zwrot z inwestycji.

Ale oprócz samolotów i śmigłowców Leonardo w Polsce to także dostawa wież Hitfist dla polskich Rosomaków, które mamy nadzieję, że będziemy mogli integrować z pociskami przeciwpancernymi Spike. Dostarczyliśmy też szereg naziemnych systemów obronnych, takich jak część naziemna systemu włoskich satelitów obserwacyjnych COSMO-SkyMed, radary wczesnego ostrzegania oraz systemy nadzoru wybrzeża, tym samym znacznie poprawiając bezpieczeństwo Polski.

Materiały prasowe Leonardo Helicopters
AW249

Projekt nowego śmigłowca bojowego.

Wyłącz Adblocka, aby w pełni cieszyć się zawartością tej strony.